4 listopada 2018

#47 Dziewczyna w sieci pająka (Fede Alvarez, 2018)

Główna obsada: Claire Foy,  Sylvia Hoeks, Sverrir Gudnason
Scenariusz: na podstawie powieści
Muzyka: Roque Baños
Zdjęcia: Pedro Luque

To już trzecia próba podejścia do tematu ekranizacji powieści o Lisbeth Salander – tyle tylko, że tym razem, zamiast zaczynać od początku, wzięto na warsztat najnowszą odsłonę powieści. Co nas nie zabije nie jest już jednak autorstwa Stiega Larssona, a Davida Lagercrantza.


Dziewczyna w sieci pająka, podobnie jak poprzednie części trylogii skupia się na postaci Lisbeth Salander – sławnej hakerki, dla której nie ma zabezpieczeń, których nie można złamać i znanej obrończyni uciśnionych kobiet. Film koncentruje się również na jej dzieciństwie, pokazując powód, dla którego uciekła z domu.
Całość pozostawia jednak wiele do życzenia. Film posiada wiele scenariuszowych mielizn, koniec końców stając się pewnego rodzaju wydmuszką. I nawet szybkie tempo i ilość scen akcji nie są w stanie takiego wrażenia zagłuszyć. Dziewczyna w sieci pająka nie jest co prawda aż tak zła, jak niedawna ekranizacja innego skandynawskiego kryminału Pierwszy śnieg (Tomas Alfredson, 2017), ale niewiele jej brakuje.  


Głównym wątkiem fabularnym jest wykradnięcie przez bohaterkę bardzo ważnego, tajnego oprogramowania na zlecenie jego autora, do którego po czasie dotarło, co właściwie uczynił, oddając tak śmiercionośny program w ręce amerykańskiego rządu. Lisbeth bez większych trudności go wykrada, ale równie szybko go traci. Już to wydaje się grubymi nićmi szyte, że taka świetna hakera, tak łatwo dała się namierzyć i co gorsza, nie jest to jedyny moment, kiedy daje się oszukać w ten sposób.
Na natężeniu akcji niestety traci kreacja bohaterów – dlatego też ostatecznie dość ciężko kupić całą dramę kreowaną przez siostrę Lisbeth, Camillę. Sama kreacja tej bohaterki bazuje głównie na kontraście z Lisbeth, który niestety opiera się w dużej mierze na prawie albinoskim wyglądzie i krwistoczerwonym kostiumie. Mikael Blomkvist, tak ważna postać w poprzednich odsłonach cyklu tutaj jest ledwie cieniem, którego budowę twórcy postanowili chyba zbudować go na podstawie jego poprzednich wcieleń. Mimo wszystko najbardziej chyba jednak żal zaprzepaszczonej postaci samej Lisbeth – film, zamiast stanowić ważny komentarz polityczno-feministyczny, stał się typowym akcyjniakiem. 


Claire Foy dwoi się i troi, ale tej historii nie uratowałby nawet najlepszy aktor świata. Może nie ma tragedii, ale dobrze z pewnością też nie jest.



Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Malihu
x