1 grudnia 2018

#51 Dziadek do orzechów i cztery królestwa (Lasse Hallström, Joe Johnston, 2018)

Główna obsada: Mackenzie Foy, Keira Knightley, Helen Mirren
Scenariusz: inspirowana
Muzyka: James Newton Howard
Zdjęcia: Linus Sandgren

Dziadek do orzechów i cztery królestwa miał być Disneyowską wersją klasycznego baletu. Wiele jest pięknych adaptacji tej historii, zarówno animowanych, jak i aktorskich, a każda zionie świątecznym klimatem. Zwiastuny obiecywały wielki rozmach, wspaniałe scenografie i kostiumy, co w połączeniu z uroczą i utalentowaną Mackenzie Foy zdawało się zapowiadać wspaniałe widowisko. W sam raz na rozbudzenie w sercu świątecznego oczekiwania.


Po drodze jednak coś nie wyszło. A może raczej należałoby powiedzieć, że mało co wyszło. Są mniej lub bardziej wierne ekranizacje, a także jeszcze luźniejsze adaptacje, ale to, co Dziadek do orzechów i cztery królestwa robi z klasyczną baśnią, wydaje się przesadą – zostały zachowane jedynie imiona bohaterów i ich podstawowe cechy. Użyto także muzyki skomponowanej przez Czajkowskiego na potrzeby swojego baletu. I to by właściwie było na tyle.
W tej wersji historii Clara otrzymuje od swojego stryja prezent, który prowadzi ją do magicznej krainy, kiedyś rządzonej przez jej matkę, dziś targanej wewnętrznymi konfliktami pomiędzy jej czterema królestwami. Clara, jako momentalnie pokochana przez wszystkich mieszkańców córka uwielbianej królowej, postanawia naprawić sytuację w królestwie, a przy okazji odzyskać pewien klucz, który ma pozwolić jej otworzyć ostatni prezent pozostawiony jej przez niedawno zmarłą mamę.


Plejada gwiazd występujących w filmie jest długa, ale niestety ich potencjał został całkowicie zaprzepaszczony. Mielizn fabuły tego widowiska nawet najlepsze aktorstwo nie dałoby rady wyciągnąć na powierzchnię. A co najsmutniejsze, po znakomitym aktorstwie Mackenzie Foy, jakie zaprezentowała w Interstellarze (Christopher Nolan, 2014), nie ma nawet śladu.
Największym problemem w kwestii bohaterów jest ich ekspozycja – naprawdę ciężko zżyć się z kimkolwiek, a co za tym idzie, ciężko widzowi nawiązać z bohaterami jakąś relacje, która mogłaby prowadzić do tego, że chcielibyśmy im kibicować w zmaganiach z meandrami fabuły.


I choć naprawdę doceniam, wszelkie względy estetyczne i to, że z Clary zrobiono rezolutną dziewczynę, która sama jest bohaterem swojej historii, poza tym ten film mnie po prostu nie kupił. Dzięki swojemu słabemu world buildingowi, prostocie fabuły i przewidywalności raczej nie będzie filmem, do którego będę wracać. Bo jakoś nawet ten świąteczny klimat udał się dość średnio. Ostatecznie wyszła z tego śliczna wydmuszka. Czy może raczej bombka.



Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Malihu
x