28 sierpnia 2018

#38 Czarne bractwo. BlacKkKlansman (Spike Lee, 2018)

Główna obsada: John David Washington, Adam Driver
Scenariusz: na podstawie autobiografii
Muzyka: Terence Blanchard
Zdjęcia: Chayse Irvin

Amerykańska data premiery BlacKkKlansman nie jest przypadkowa – przypadła ona na dzień przed zamieszkami w Charlottesville. I chociaż akcja filmu rozgrywa się w latach 70., równie dobrze mogłaby dziać się dzisiaj. Wrażenie to jest jeszcze podkręcone przez reżysera, który po zakończeniu właściwej akcji zamieszcza ujęcia dokumentujące wspomniane zamieszki, jak również inne przykłady rasizmu obecnego w dzisiejszym świecie oraz wzrost siły skrajnej prawicy.


Film otwiera fragment fikcyjnego przemówienia propagandowego nagrywanego w studiu przez doktora Kennebrewa Beauregarda (Alec Baldwin) – na ścianę za nim rzucane są fragmenty Przeminęło z wiatrem (Victor Fleming, 1939) i Narodzin narodu (D.W. Griffith, 1915), które doskonale obrazują jego słowa, pokazując w ten sposób, że kino również nie pozostaje bez winy w szerzeniu szkodliwych ideologii. Bo choć oba filmy są bezsprzecznie uznawane za arcydzieła, powszechnie wiadomo, że są rasistowskie. Fragmenty tych filmów przewijają się zresztą przez resztę BlacKkKlansman, a ta pierwsza scena jest tylko pierwszym z wielu odniesień do obecnej sytuacji politycznej i społecznej Stanów Zjednoczonych oraz prezydentury Trumpa.
Właściwa fabuła opowiada prawdziwą historię Rona Stallwortha, pierwszego afroamerykańskiego policjanta w Colorado Springs. Początkowo nacisk położony jest na problematykę rasizmu w strukturach policji, ale dość szybko następuje rozszerzenie tematu. Dzięki swojej inteligencji i zaangażowaniu w pracę Ron bardzo szybko awansuje w strukturach policji i samowolnie rozpoczyna inwigilację Ku Klux Klanu, dzwoniąc na ich infolinię ze zmyśloną historią o tym, dlaczego tak bardzo nienawidzi czarnych. Ron z oczywistych względów nie dołączyć do organizacji osobiście, wysyła więc na spotkanie swojego partnera, Flipa Zimmermana – który również z powodu swojego pochodzenia nie nadaje się do klanu. Wspólnie tworzą wielką iluzję, żydowsko-afroamerykańskiego Rona Stallwortha, zaangażowanego członka klanu, która, wydawałoby się, nie może się udać. 


Trzeba przyznać, że dawka humoru (często bardzo czarnego, jakkolwiek w kontekście tego filmu by to nie brzmiało), jaką serwuje nam film jest kolosalna i to właśnie ona, między innymi, stanowi o jego sile. Z jednej strony temat jest bardzo poważny, ale przez to komediowe zacięcie po prostu przyczepia się do widza jak rzep, sprawiając, że ostatnie, realne fragmenty tylko bardziej w nas uderzają.
BlacKkKlansman może się również poszczycić kapitalnym aktorstwem – duet Washington–Driver jest kapitalny i wnosi na ekran pokłady braterskiej chemii. Ten pierwszy doskonale odnajduje się w komediowej konwencji, a drugi nadaje produkcji sarkastycznego sznytu. Nie zawodzą również postaci drugoplanowe: mocno zarysowana aktywistka Patrice (Laura Harrier) oraz członkowie Ku Klux Klanu, z których każdy dostał indywidualną osobowość – Topher Grace, Ryan Eggold, Paul Walter Hauser, Jasper Pääkkönen. Ostatni z nich miał zdecydowanie największe pole do popisu, grając skrajnego radykała, który na każdym kroku stara się udowodnić Flipowi jego żydowskie pochodzenie.  


BlacKkKlansman jest nie tylko rewelacyjnym filmem skrojonym dla szerokiej rzeszy widzów, ale równocześnie filmem zaangażowanym, ujawniającym, że problemy, które mogłyby się wydawać odległe, są nadal aktualne. Naprawdę wart obejrzenia!



Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Malihu
x