Scenariusz: oryginalny
Muzyka: Krister Linder
Muzyka: Krister Linder
Zdjęcia: Pierre Aïm
Zdobywca Grand Prix na festiwalu Sundance Morderstwo w hotelu Hilton, pomimo dość konwencjonalnego kryminalnego tytułu, zdecydowanie nie należy do typowego kina gatunku. Poza wątkiem morderstwa i prób dojścia do tego, kto zabił przez kairskiego policjanta Noredina (Fares Fares), film przedstawia bardzo rozbudowane tło polityczne.
W tytułowym hotelu, Nile Hilton, zostaje zamordowana kobieta. Już od pierwszych chwil prowadzenia śledztwa jesteśmy świadkami mnogości nadużyć i odchyleń, które raczej nie powinny się wydarzyć na miejscu zbrodni. Brak odpowiedniego zabezpieczenia, zostawianie wszędzie odcisków palców przez funkcjonariuszy, czy nawet jedzenie nad ciałem. Zresztą sam Noredin również nie jest kryształowy – w przynajmniej kilku scenach widzimy, jak bez najmniejszych skrupułów bierze łapówki czy postanawia się zaopiekować gotówką znalezioną w portfelu denatki.
W miarę rozwoju akcji pojawia się coraz więcej martwych ciał osób, które mogły coś wiedzieć o morderstwie, a co więcej, zwierzchnicy Noredina okazują się niezbyt zainteresowani dalszym prowadzeniem śledztwa, do tego stopnia, że prokurator decyduje, że było to samobójstwo, choć okoliczności aż krzyczą, że nie ma racji. Noredin nie zamierza dać jednak za wygraną i na własną rękę uparcie drąży sprawę, mimo jej zamknięcia. Choć zdecydowanie nie jest to proste w tym świecie skorumpowanej policji, w kraju, który w styczniu 2011 stoi na progu rewolucji, nic nie jest czarno-białe, a granica pomiędzy dobrem a złem stopniowo się zaciera.
Akcja rozwija się powoli i tak też na wierzch wypływają kolejne poszlaki i tropy, które okazują się prowadzić do coraz wyżej postawionych osób, a nawet mieć związek z samym prezydentem Mubarakiem.
Morderstwo w hotelu Hilton oferuje kawałek dobrego kina. Cały film jest niesamowicie duszny – lekko utrzymany w stylistyce kina noir – wpływ na to ma z pewnością egipski klimat, ale również miejsca, które wybrano na filmowe lokacje. Jest ciasno, mrocznie i brudno. Całość utrzymana jest w odcieniach żółci w towarzystwie szarości, czerni i bieli.
Z pewnością jasnym punktem filmu jest odtwórca głównej roli – Fares Fares. Jednakże jego motywacje w dążeniu do rozwikłania sprawy nie są do końca jasne, ponieważ z pewnością nie jest to typowy bohater obrońca sprawiedliwości. Noredin niestety czasami domyśla się pewnych rzeczy na długo po tym, jak wpadną na to widzowie, do tego zdarza mu się popełniać liczne błędy, ale przynajmniej się stara. I jest w tych staraniach niezwykle konsekwentny.
Film bez wątpienia mógłby zostać zrealizowany o wiele lepiej – wystarczyłoby chociaż odrobinę lepiej rozpisać motywacje Noredina dążenia do rozwikłania zagadki morderstwa, mimo ryzykowania własnego życia na każdym kroku, a także trochę lepiej wyjaśnić przyczyny, dlaczego obywatele zdecydowali się wyjść na plac Tahrir, ponieważ dla osób niezaznajomionych z tym kontekstem historycznym może być to po prostu wątek niezrozumiały i pojawiający się zupełnie znikąd.
Jedno jest pewne: nie należy oglądać tego filmu w chwili, gdy próbuje rzucać się palenie. Ilość papierosów wypalonych w jego trakcie jest tak ogromna, że aż ma się wrażenie, że cała sala kinowa jest wypełniona dymem.
Wizja świata przedstawionego w Morderstwie w hotelu Hilton jest mroczna, duszna i niesprawiedliwa. Reżyser postanowił obnażyć ciemne zakamarki ludzkiej duszy, jak również patologię policji i państwa, które powinny przecież istnieć dla bezpieczeństwa publicznego.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz