18 lipca 2018

#33 The Box. Pułapka (Richard Kelly, 2009)

Główna obsada: Cameron Diaz, James Marsden
Scenariusz: na podstawie opowiadania Richarda Mathesona „Button, Button” 
Muzyka: Win Butler, Régine Chassagne, Owen Pallett
Zdjęcia: Steven Poster

Fabuła tego filmu jest naprawdę ciekawa – na progu domu zjawia się tajemnicza przesyłka, po południu równie tajemniczy mężczyzna, który informuje, że jeśli w ciągu doby główni bohaterowie zdecydują się na wciśnięcie przycisku urządzenia dostarczonego w paczce, ktoś, kogo nie znają, umrze, a oni dostaną milion dolarów.
Pierwsza część filmu to stopniowe wprowadzanie fabuły, które niestety momentami wyszło dość topornie. Pewne aspekty są wprowadzone niepotrzebnie lub po łebkach jak choćby cała sprawa ze stopą Normy. Właściwie nie do końca wiadomo, o co z nią chodzi? Wydaję się to bez sensu, wygląda zupełnie tak, jakby wszyscy bohaterowie nie istnieli w swoim środowisku przed chwilą rozpoczęcia fabuły. Dowodem na to może być fakt, że uczniowie Normy dopiero co zauważyli, że Norma utyka, co przecież absolutnie nie ma sensu, skoro straciła palce w wieku lat siedemnastu. No i jeszcze choćby to, że całe NASA zdaje się przymykać oko na prywatne wykorzystanie super-hiper-nowoczesnych materiałów, pewnie chronionych jakimiś patentami (albo nawet ściśle tajnych, skoro stosowanych do produkcji siedzeń dla astronautów w statkach kosmicznych).


Bohaterowie zastanawiają się nad tym, czy przycisk wcisnąć – od samego początku mocno widać, że mają zupełnie inny pogląd na sprawę – widać, że Norma bardzo chciałaby to zrobić, bo wie, że pieniądze są im potrzebne – na operację stopy, czesne syna, by zabezpieczyć finansowo rodzinę. Arthur próbuje podejść do sprawy racjonalnie, rozkłada pudełko na części, sprawdza, czy pieniądze, które dostali jako „zaliczkę” są prawdziwe, przekonuje żonę, że to prawdopodobnie jeden wielki żart panny młodej, którą druhną miała być w najbliższym czasie. Na koniec wyrzuca z siebie kilka niezwykle metafizycznych myśli o tym, co to tak naprawdę znaczy znać kogoś. I gdy już prawie myślimy, że ma facet rację i udało mu się przekonać żonę, ta, z zupełnego zaskoczenia, wciska przycisk.
Osobiście film oglądam drugi (a może nawet trzeci) raz, choć po wielu latach przerwy pamiętałam tylko zarys fabuły, widzę jednak teraz, że film podaje rozwiązanie wprost, właściwie na tacy zakończenie już w 35 minucie filmu. Nie jestem sobie w stanie przypomnieć, czy te lata temu tamta wypowiedź również zwróciła moją uwagę, mogę jednak przypuszczać, że tak – jest ona naprawdę mocno zaakcentowana, poprzedza ją długa pauza oraz narastająca muzyka budująca napięcie.


Ten film właściwie mógłby równie dobrze działać bez tej całej nadprzyrodzonej otoczki – gdyby się skupić na tym, jak taka decyzja mogłaby wpłynąć na małżeństwo, szczególnie że mieli ochotę podjąć różne decyzje, oraz na ich narastającej paranoi. Ale zamiast tego wokół bohaterów zaczynają się dziać dziwne rzeczy – jedni rzucają im dziwne spojrzenia, zupełnie jakby znali prawdę, innym leci krew z nosa. Co więcej, to już czyste wymysły autora scenariusza, ponieważ tekst, na którym film się opiera, rozwiązuje się trochę inaczej i zamyka się właściwie w miejscu naciśnięcia przycisku.
Nie podoba mi się też to, że we wszystkich trzech przypadkach, jakie widzimy, przycisk naciskają właśnie kobiety – wygląda to na pewnego rodzaju stygmatyzację, jakby zależało im wyłącznie na pieniądzach i nie przejmowały się tym, że przez to ktoś może zginąć.
Fabuła książki ma ogromny potencjał, który film zaprzepaścił. Aktorstwo jest na dobrym poziomie, ale poza tym The Box jest dziełem dość miernym.


Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Malihu
x