Scenariusz: na postawie powieści Giovanni Lista
Muzyka: Laura Obiols
Zdjęcia: Benoît Debie
Postać Marie-Louise Fuller w naszym kraju jest raczej nieznana. No ale też po prawdzie ilu z nas potrafi wymienić z imienia i nazwiska pierwszych autorów danego rodzaju tańca?
Tancerka bez wątpienia jest filmem ładnym wizualnie, szczególnie sceny taneczne emanują wyjątkowym pięknem. Ale też nic w tym dziwnego, skoro sam taniec wymyślony przez Fuller (Soko), nazywany serpentynowym, jest niezwykle widowiskowy, a jeśli dodamy do tego, że za reżyserię obrazu wzięła się projektantka mody, Stéphanie Di Giusto – takie połączenie musiało zaowocować estetycznie dopracowaną perełką.
Niestety pozostałe sceny nie są już tak zjawiskowe, choć trzeba przyznać, że ujęcia pejzaży, ciemnych pokoi czy porannej mgły wypadają całkiem przyzwoicie, nadając obrazowi nieco poetyckiego charakteru, który bardzo dobrze komponuje się z czasem i miejscem akcji.
Z jednej strony film wydaje się być laurką dla frazesów mówiących o tym, że ciężką praca można osiągnąć wszystko. Tylko czy na pewno? Niestety, film pokazuje, że niezależnie od ilości wysiłku włożonego w dążenie do celu, zawsze przyjdzie nam za jego osiągnięcie zapłacić określoną cenę. No i niestety, że bez znajomości (albo pewnego rodzaju łapówki) ciężko postawić przed sobą ten pierwszy krok.
Bez wątpienia nie jest to wygładzona historia niesamowitej artystki. Reżyserka zdecydowała się pokazać, że Fuller często bywa niepewna, jej ciało nie zawsze jest w stanie zrobić to, czego by chciała, w szczególności w tak wielkim natężeniu, w dodatku co chwila jest wykorzystywana i wystawiana na próbę, co sprawia, że jej życie jest ciągłą walką.
Punktem zwrotnym w fabule staje się pojawienie w szkole otwartej przez Fuller młodziutkiej Isadory Duncan (Lily-Rose Depp), która podobnie jak ona pochodzi z Ameryki. Panie zestawione są ze sobą na zasadzie kontrastu: Isadora ma za sobą wsparcie rodziny, wdzięk i urok, który potrafi wykorzystać, torując sobie nimi drogę przez życie. Isadora nie musi poświęcać każdej cząstki siebie, a wcale nie jest wiele gorsza od Fuller, która jest nią równocześnie zafascynowana, ale i odrobinę zazdrosna o to, że jej życie nie jest aż tak proste.
Ogromną wadą tego filmu jest to, że wszelkie tematy, których dotyka są traktowane powierzchownie, przez co nie do końca udaje mu się oddać głębie charakterów bohaterów (może poza Fuller, ale poza nią, tych ważniejszych jest zaledwie troje) i łączących ich relacji. Wiele jest w tym filmie niedopowiedzeń, co akurat wypada bardzo na plus. Jednak, mimo wszystkich zalet, brakuje w tym filmie czegoś, co sprawiłoby, że chcielibyśmy wracać do całej historii, a nie jedynie do wizualnie dopieszczonych występów Fuller.
W efekcie jednak film raczej nie ma szans na przejście do historii, co zresztą widać po tym, że po prawdzie przeszedł bez większego echa, mimo kilku nominacji na różnych festiwalach. Chociaż może to wynika z samej tematyki, która niekoniecznie musi trafiać do szerokiego grona odbiorców.
Brak komentarzy
Prześlij komentarz