3 września 2017

#10 Santa Clarita Diet S01 (Netflix, 2017-?)

Główna obsada: Drew Barrymore, Timothy Olyphant, Liv Hewson, Skyler Gisondo
Liczba sezonów: 1
Liczba odcinków: 10
Czas trwania odcinka: 30 min.

Ten serial Netfliksa może nie zyskał aż takiej popularności ani z dnia na dzień nie stał się aż tak kultową pozycją, jak Stranger Things, Trzynaście powodów, The OA czy Seria niefortunnych zdarzeń, ale mimo wszystko warto poświęcić mu chwilę. Szczególnie że to serial dość krótki – składa się z zaledwie dziesięciu półgodzinnych odcinków. Nie należy się co prawda nastawiać na poziom porównywalny do trzech pierwszych wyżej wymienionych pozycji (Serii… tu nie wliczam, bo to serial zrealizowany w zupełnie innym stylu), ale raczej nikt nie powinien uznać tych pięciu godzin za zmarnowane.


Santa Clarita Diet opowiada o zombie, ale w niesamowicie nietypowy sposób. Nie ma w całej produkcji ani jednej, nawet malutkiej, hordy zombie siejącej postrach i przemierzający ulice miasta niczym grupa niezwykle głodnych lunatyków. Santa Clarita Diet jest bowiem komedią. I to nie byle jaką. Nie raz i nie dwa udało mu się sprawić, że śmiałam się w głos, mimo że czasami zagrania są oklepane.
Tytułowa Santa Clarita to miasto w Kalifornii, gdzie mieszkają główni bohaterowie: Sheila (Drew Barrymore) i Joel Hammond (Timothy Olyphant), wraz z ich córką Abby (Liv Hewson). Oboje pracują jako agenci nieruchomości i wiodą stateczne, można by powiedzieć, dość nudne życie. I nagle następuje plot twist, który zamienia je o niemal 180 stopni. Sheila staje się bowiem zombie. 


Ten serial to naprawdę mieszanka wybuchowa. Z jednej strony mamy opowieść o zombie, krew, szukanie lekarstwa, krwawe smoothies i przekąski w postaci paluszków, a z drugiej historię o rodzinie, o wzlotach i upadkach, problemach wychowawczych i wzajemnej miłości. Co ciekawe, zostało to podane w taki sposób, że nie jest w żaden sposób niestrawne, wręcz przeciwnie, pasuje do siebie jak puzzle. Santa Clarita Diet daje nam coś, co jest świeże i orzeźwiające, a przede wszystkim zupełnie inne niż pozostałe pozycje o zombie, które ostatnio (to znaczy w ciągu ostatnich kilku lat) wysypują się jak grzyby po deszczu.
Dużą zaletą tego serialu są naprawdę świetnie napisane postacie. Niesamowicie mnie przekonuje wzajemna miłość Hammondów i to, że mimo wszystkich przeszkód, jakie stają im na drodze, rodzina jest dla nich najważniejsza. Jak również to, że Joel stoi murem za żoną i wciąż powtarza, że dla niej zrobi wszystko, bo przecież w końcu są drużyną. I rzeczywiście, dzielnie jeździ z nią na „polowania”, pomaga ukrywać resztki zwłok i opracowuje plan, jak to wszystko logistycznie poukładać, mimo że czasami widać, że ani on, ani jego żołądek nie są tym zachwyceni. Świetnie wykreowana jest również postać Abby, która po przemianie matki staje się bardzo szaloną osobą i zaczyna przyciągać kłopoty jak magnes. A z tarapatów pomaga się jej wyplątywać między innymi syn sąsiadów – Eric Bemis (Skyler Gisondo) – portretowany jako typowy nerd, ale twórcy serialu nawet tutaj potrafią wykrzesać coś ciekawego i pobawić się tą konwencją. 


Jedynym zarzutem dla tego serialu jest to, w jaki sposób się skończył – gdyby się okazało, że pierwszy sezon będzie jedynym, czułabym mocny niedosyt i byłabym nim zawiedziona, ale Netflix potwierdził drugi sezon, więc niedługo powinniśmy się przekonać, jak rozwiąże się cliffhanger, z którym nas zostawiono na koniec sezonu pierwszego.



Brak komentarzy

Prześlij komentarz

© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Malihu
x